Przed przeczytaniem tego wątku byłem raczej zwolennikiem headshotów. Mimo wszystko przyzwyczajenia bractwowe są ciężkie do opanowania kiedy chce się wygrać, i ciosy same lecą na głowę. Nie ze złośliwości, ani z zamiarem nokautu, po prostu odzywa się pamięć mięśni. Wychodziłem z założenia, że trzeba dostosować się do sytuacji. Jeśli walczę z kimś, kto nie specjalizuje się w walce, na przykład jeśli miałbym walczyć z dziewczyną, to mogę pozwolić sobie na wygraną kilkoma szybkimi, ale delikatnymi ciosami, żeby skończyć walkę zanim niechcący zrobiłbym krzywdę (zakładając, że mam na to realne szanse). Jeśli walczę z jakimś przepakiem, powiedzmy Apem albo Thorgrimem, to zakładam, że nie będą mi mieli za złe jeśli dam z siebie wszystko, więc pozwalałem sobie na headshoty. W walce grupowej jest po prostu zbyt wielki burdel żeby dało się ogarnąć gdzie kogo się uderzy, szczególnie jeśli przeciwnik ma przewagę liczebną.
Z drugiej strony Thorgrim i Luqash przytoczyli kilka argumentów które bardzo do mnie przemówiły. Walka na larpie powinna być symboliczna, jeśli chcemy się ponapierniczać, to jedziemy na wyjazd reko albo umawiamy się na larpa "tylko dla twardzieli". Nie ma co mówić o realizmie, bo nawet to co robimy w bractwach to tylko nasza swobodna interpretacja jak można było walczyć w takim sprzęcie. No i jeszcze postaci niebojowe, dziewczyny, ludzie z oprawkami, którzy cierpieliby przez to, że kilku typów chce pokazać kto najlepiej wywija pałą.
Moim zdaniem nie powinno być odgórnej, konwentowej reguły co do uderzeń w głowę, powinna być to decyzja organizatora danego larpa, o której każdy powinien być z uprzedzeniem poinformowany. W ten sposób będziemy mieli zarówno gry nastawione bardziej na wygrzew, jak i te na które bez żalu zostawiamy dwumetrowego otuliniaka w namiocie.