Małe spostrzeżenie, które być może być pomocne w przypadku 'ochrony'. Przez kilka edycji Alchemikonu (tak, to jest spam!) osoby akredytujące i pilnujące ordnungu na terenie konwentu nazywaliśmy 'ochroną'. Taka nazwa wpływała głównie na nich samych i zaczynali się zachowywać jak ochrona, ale taka, jak sobie wyobrażają na dyskotekach raczej (jestem ochroniarzem - jestem zajebiście ważny).
Od czasu pewnego nie nazywamy tych wspaniałych ludzi (tak, są wspaniali i mogą być z tego dumni) ochroną, ale 'technicznymi'. Wiem, zaraz tutaj się pojawi spec od semantyki i przybije mnie pewnie do nomenklaturowego krzyża, ale zadziałało to wspaniale. Odprawy dla 'technicznych' głównie składały się z instruktażu jak być uprzejmym i pomocnym a gdy trzeba stanowczym. Podkreśliliśmy, że jest to służba, i to nie w stosunku do organizatorów, ale do uczestników, bo wszystko przy okazji konwentu robione jest dla uczestników. Dlatego też sprawdzanie id było bardzo dyskretne i uprzejme. Za tekst typu: "gdzie masz identyfikator?" 'techniczny' dostawał opieprz, natomiast sami uczestnicy docenili to na tyle, że sami pokazywali id po pewnym czasie, nawet nie proszeni.
Trzeba też stosować zasadę zdrowego rozsądku, polegającą na zaufaniu swojej pamięci. Jeśli zobaczyłem, że dany uczestnik w dniu pierwszym, drugim itd. miał identyfikator (i zapamiętałem to). Nie muszę go sprawdzać po raz pięćdziesiąty. Sprawdzam, gdy zachodzą podejrzenia.
Próby oszustwa (czyli uczestniczenie w całym konwencie przy wykupieniu akredytacji na dwa dni), jeśli zostaną wykryte, powinny być bezwzględnie, acz dyskretnie karane banem z konwentu (łącznie z edycją kolejną), co należy wszystkim uczestnikom jasno powiedzieć na samym początku.
Zapewne nie powiedziałem nic nowego, ale czasami o pewnych sprawach w natłoku zajęć i mnogości tematów po prostu się zapomina. Dzielę się tylko tym, co udało się kiedyś udoskonalić, gdy pojawiał się problem (to trochę nie po Polsku, ale raczej wiadomo o co chodzi).